czwartek, 27 lipca 2017

Epilog

Nia
Trzy miesiące później pobraliśmy się z Brennanem.
Dziś, w rocznicę ślubu, ukochany przygotował specjalną niespodziankę. Zostawił naszego synka pod opieką swojej mamy i urządził romantyczny wieczór.
Na początek włącza krótki zmontowany filmik z naszymi wspomnieniami od dnia w którym się poznaliśmy. Warped Tour i Prom 2012, nasze wypady w góry, imprezy... To jak tańczyliśmy w świetle ulicznych latarni, razem na jego studniówce, obiady u państwa Benko, wspólne zdjęcia, urywki ze ślubu i wesela. Wszystko do teraz.
- To cudowne, Bren. - całuję go w usta, zarzucając mu ręce na szyję.
- A wiesz czemu? - pyta, sadzając mnie do siebie na kolana.
- Nie. Powiedz. - mówię, wpatrując się w niego.
- Bo Ty taka jesteś. Cudowna, niesamowita, wyjątkowa... - odpowiada. - I tylko moja. - dodaje szeptem i czule całuje.
- Ooo... A Ty jesteś uroczy, opiekuńczy, kochany... I tylko mój. - odpieram i uśmiecham się do niego. - I mam niespodziankę. Będziemy mieli jeszcze jedno dziecko. Tym razem córeczkę.
- Serio? Nie żartujesz? - patrzy na mnie z niedowierzaniem.
- Serio, serio. Czy ja kiedykolwiek żartowałam? Nie, Nia nigdy nie żartuje. - śmieję się do niego i złączam nasze usta w pocałunku. Długim, namiętnym pocałunku.
Perfekcyjna zazdrość do tego doprowadziła. Gdyby nie ona nigdy byśmy się nie zeszli, nie wzięli ślubu i mieli dzieci. To naprawdę niesamowite co potrafi ona zmienić.
- Ta perfekcyjna zazdrość to najlepsza część mnie... - śpiewamy z Brennanem w tej samej chwili, tak jakbyśmy umieli czytać temu drugiemu w myślach. To jest właśnie to co najlepsze w nas. Nasza miłość i perfekcyjna zazdrość.

✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩
I w ten oto sposób, po prawie roku, "Perferct Jealousy" oficjalnie dobiegło końca.

Przyznam szczerze, że początki pisania tego FF nie były dla mnie łatwe. Wydawał mi się bez sensu, ciągle coś poprawiałam, ale teraz z każdym dniem jestem z niego coraz bardziej dumna. Nie jest on taki pustym, kolejnym opowiadaniem o miłości. Ja znalazłam w nim drugie dno.

"Perfect Jealousy" to historia niesamowitej miłości, która przetrwa wszystko i perfekcyjnej zazdrości, która nie pozwoli ukochanym od siebie odejść.

Uczy nas, że warto walczyć o uczucia, nawet jeśli cały świat jest przeciwko. Ukazuje też ludzkie życie - każdy popełnia błędy, ale zawsze jest wyjście z sytuacji i można je naprawić. I myślę, że tu idealnym przykładem będzie zachowanie Tylera - był dupkiem, który skrzywdził własnego brata, ale ostatecznie zrozumiał, że nic tym nie osiągnie i próbował pojednać się z Brennanem. Kolejną postacią jest Nia - samotna wpadła w ramiona Caluma wiele przy tym tracąc (sytuacja z Mirandą, rozstanie z Brennanem), ale i ona naprawiła błędy.

Mogłabym jeszcze wiele napisać, ale nie chcę Was przynudzać.

Dziękuję za wszystko <3

Na zawsze wasza,
Wiki R5er

czwartek, 20 lipca 2017

42. (13)

Nia
Od momentu, gdy straciłam przytomność na ulicy, pamiętam wszystko jak przez mgłę. Leżę w szpitalnym łóżku i tulę do siebie synka, gdy do sali wchodzi moja mama z Reną.
- Jak się masz córuś? - pyta, siadając na krześle stojącym obok łóżka i gładzi mnie po włosach.
- Już lepiej. Zobacz jakiego masz fajnego wnuka. - mówię z uśmiechem.
- Śliczny. Podobny do swojej mamusi. - odpowiada.
- Wiesz, że tam za drzwiami czeka ktoś jeszcze, tylko trochę się boi przyjść. - zaczyna Rena.
- Czy to Brennan? - pytam z nadzieją w głosie, a siostra tylko przytakuje. - Zawołaj go proszę. Muszę z nim porozmawiać.
- Okay. Trzymaj się. - cmoka mnie w policzek i wychodzi. Mama robi to samo.
Chwilę później drzwi sali ponownie się otwierają. Brennan niepewnym krokiem zbliża się do mnie i wyciąga zza pleców pluszowego misia.
- Pomyślałem, że spodoba się małemu. - oznajmia i sadza go na szafkę. - Nia, chciałbym przeprosić. Dopiero później zrozumiałem swój błąd, a potem byłem zazdrosny. Myślałem, że masz kogoś innego, dlatego nie chcesz wrócić...
- Jest dobrze. - chwyta moją dłoń i uśmiecha się. - Wiesz... Ja też byłam zazdrosna. Myślałam, że o mnie zapomniałeś i masz kogoś innego...
- Nikogo nie mam, Nia. Kocham tylko Ciebie. - składa na moich ustach czuły pocałunek.
- Też kocham tylko Ciebie, Brennan. - odpowiadam i splatam razem nasze palce.
- Muszę Ci wyznać, że pokochałem tego malucha, jak tylko go zobaczyłem. Jest taki podobny do Ciebie. - mówi. - Dam mu swoje nazwisko, pobierzemy się... Będzie idealnie, zobaczysz. - uśmiecha się.
- Myślę, że nie ma innej opcji. Lekarz, który prowadził ciążę pomylił się nieco. To twoje dziecko, Bren. - oznajmiam z radością.
- Co? Nia, to wspaniale! - ściska nas. - Cześć mały. To ja, twój tata Brennan. Wiesz jaką masz śliczną mamusię... - zaczyna mówić do synka.
To cudownie, że wszystko się ułożyło. Nie wyobrażam sobie innego życia, życia bez ukochanego.

Trzy dni później Brennan zabiera nas do domu.
- No i już. Witajcie w domu! - staje przed nami, szczęśliwy, a po chwili pomaga nam z bagażami.
Podczas gdy układam wszystko do szaf, leży z dzieckiem na łóżku i czule do niego mówi. Szybko je pokochał, szybko się do niego przyzwyczaił.
A jeśli chodzi o imiona, dostał je po przybranych wujkach James Casey no i nazwisko Benko. Nad ślubem jeszcze nie myśleliśmy, ale na pewno niebawem dopełnimy obowiązku.

✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩

czwartek, 13 lipca 2017

41. (12)

Brennan
W trakcie próby z The Heirs dostaję telefon. Odbieram go, przepraszając zespół.
- Dzień dobry. Dzwonię ze szpitala w Santa Barbara. Pani Lovelis trafia do nas w złym stanie. Pana numer był ostatnio wybrany, więc zadzwoniłem. Może pan przyjechać? - słyszę w słuchawce i czuję szybkie bicie swojego serca.
-  Tak. Niebawem będę. - odpowiadam i rozłączam się.
Szybko wsiadam w samochód i jadę do szpitala. Cały czas martwię się o Nię.

Na miejscu uzyskuję niewiele informacji. Znaleźli ją na ulicy, prawdopodobnie wdała się z kim w szarpaninę. Jest aktualnie na porodówce, lekarze ratują życie jej i dziecka. Chodzę w koło zdenerwowany, ale w końcu nie mam już sił. Siadam na korytarzu i czekam. Niebawem przyjeżdża także mama Nii, pani Ana Lovelis z Reną, Casey'em i Mirandą. Rozmawiamy cicho, zastanawiając się jak do tego doszło.

Godziny mijają, a jak nie ma nowych wieści tak nie ma.
Zasypiam na szpitalnym krześle, gdy nagle do moich uszu dobiega głos lekarza.
- Państwo spokrewnieni z panią Lovelis? - pyta.
- Tak. To jej mama, jej siostra i jej przyjaciele. - wskazuje na nich. - Ja jestem jej byłym chłopakiem.
- Dobrze, tak więc stan Nii jest stabilny. Dziecko także jest zdrowe. Gratuluję, ma pan syna. - ściska mi dłoń. - Niech pan do niej idzie. Na pewno się ucieszy. - dodaje i znika za drzwiami.
Chwilę się waham, więc najpierw odwiedza ją mama z Reną. Ja w tym czasie wyskakuję do sklepu kupić jakiegoś miśka. Gdy wracam, w końcu decyduje się przekroczyć próg sali, gdzie leży moja ukochana.

✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩

40. (11)

Nia
Kolejny poranek jak zwykle. Siedzę w kuchni i jem śniadanie z Reną, gdy wpada Casey.
- Cześć dziewczyny! - wita się i przyłącza do nas. - Jak się masz Nia?
- Całkiem nieźle. Jak na 17 tydzień. - odpowiadam.
- Brennan cierpi bez Ciebie, wiesz? - zagaduje.
- Wiem, ale Cas... Nie mogę wrócić. - mówię i zagryzam wargę.
- Zastanów się. On szczerze Cię kocha. Tyle walczył o to uczucie, nie pozwól temu zgasnąć. - patrzy mi prosto w oczy.
- Okay. Ale nie mówmy już o tym, proszę. Lepiej pogadajmy o Tobie i Renie. - zmieniam temat.
Każde słowo, każde wspomnienie Benko mnie rani. Życie bez niego jest cholernie trudne.

Jeszcze tego wieczora piszę do chłopaka SMS-a, w którym przepraszam go za wczorajsze zachowanie. Jestem o niego cholernie zazdrosna. Perfekcyjnie zazdrosna. Boję się, że znajdzie sobie kogoś innego, a tego chyba bym nie zniosła. Od zawsze był mój, tylko mój.

Przez kolejne tygodnie, Brennan nie odzywa się. Nie odpisał nawet na tamtą wiadomość.
Wybieram się na spacer, gdy nagle spotkam jego, Tylera Benko. Stajemy twarzą w twarz.
- I co? Brennan już nigdy z Tobą nie będzie. - oznajmia.
- Co mu zrobiłeś? - pytam, czując narastającą złość.
- Nic. Po prostu... - przewraca oczami. - Trochę się pokłóciliśmy... I potem... Ah, nieważne.
- Zabiłeś go! Ty...! Ty...! - rzucam się na niego. - Ty sk******u! - wyzywam go.
Szarpiemy się w samym centrum miasta, ale nikt nie reaguje. W pewnym momencie chłopak popycha mnie za mocno. Upadam. Czuję straszny ból brzucha.
- Pomocy! - wołam, a mój głos jest coraz słabszy. Tyler ucieka, zostawiając mnie samą, zdaną na łaskę losu.
Wołam jeszcze chwilę, aż tracę wszystkie siły. Kładę się na boku, podkulając nogi, a moje oczy zamykają się.

✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩

czwartek, 6 lipca 2017

39. (10)

Brennan
Zgodnie z radą ojca daję Nii czas. Nie dzwonię, nie piszę. Pozwalam jej w ciszy się zastanowić, choć mijają kolejne tygodnie. Próby z The Heirs idą idealnie, niedługo krótka trasa koncertowa. Między mną a Tylerem dalej nie jest tak jak być powinno, ale nie narzekam. Widujemy się od czasu do czasu u rodziców na niedzielnym obiedzie. Nadal spotyka się z Mirandą.

- Brennan, gotowy? - pyta Brandon, gdy stoimy na backstage'u jednego z największych klubów w LA.
- Tak. - odpowiadam i wychodzimy na scenę.
Siadam za perkusją i rozglądam się za bliskimi. Nasi rodzice stoją w pierwszym rzędzie. Dalej dostrzegam Tylera z Mirandą, Renę z Casey'em i ją. Moją Nię Lovelis. Uśmiecham się do niej, choć nie wiem, czy to widzi.
Zaczynamy show. Alex tańczy z gitarą po całej scenie, Eian jednocześnie gra na basie i keyboardzie, Brandon i Savannah śpiewają. Uderzam w perkusję, co przypomina mi o tym jak porównywaliśmy to z Nią do bicia serca. Jestem szczęśliwy, choć na chwilę.

Po koncercie szybko wybiegam z klubu i zatrzymuję Nię. Chwytam ją za rękę, mocno do siebie przyciągając i wpijam się w jej usta. Lovelis po chwili odsuwa się ode mnie i otwiera usta z zamiarem powiedzenia czegoś.
- Nic nie mów. - szeptam i ponownie ją całuję. Czuję jak szybko bije moje serce. - Ta miłość nigdy nie umarła. - dodaję i przytulam ją jeszcze mocniej.
- Brennan, masz rację. Ale... Ja nie mogę. Nie chcę byś codziennie musiał patrzeć na mnie i dziecko i sobie o tym przypominać. - mówi.
- Wcale tak nie będzie. Kocham Cię Nia i jestem pewnien, że malucha pokocham jak własnego. Daj nam szansę. - patrzę jej głęboko w oczy.
- Nie mogę. Zbyt wiele nas dzieli. Przepraszam. - odwraca się i odchodzi.
Padam na kolana zrozpaczony i chowam twarz w dłonie. Nie powstrzymuję łez.
- Brennan? Stary, co jest? - Casey staje przede mną i wyciąga do mnie rękę.
Wstaję i patrzę na niego. Nie wiem co powiedzieć.
- Daj spokój Cas. Nia jest uparta. Nie chce do mnie wrócić... - mówię ze smutkiem.
- Dużo przeszła. Pogadam z nią, zobaczmy. - kładzie mi po przyjacielsku rękę na ramię.
- Dzięki. Mam tylko jedną prośbę. Powiadom mnie jak urodzi, okay? - proszę.
- Okay. Jedź już odpocząć. Show pewnie było męczące. - Moreta uśmiecha się do mnie i idzie do auta.
Wracam do siebie i od razu kładę się spać. Bycie perkusistą naprawdę jest trudne. Teraz nie dziwię się, że Nia i Hey Violet zrobiła siebie przerwę.

✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩

czwartek, 29 czerwca 2017

38. (9)

Nia
Dwa dni od rozstania z Brennanem. 48h bez niego.
Siedzę w swoim pokoju i rozmyślam. Analizuję wydarzenia z ostatnich dni. Przypomina mi się smutek na twarzy Brennana, niemiłe słowa Caluma i puste spojrzenie Tylera.
Ten pierwszy ~ cholernie mi go brakuje.
Ten drugi ~ skończony dupek, o którym muszę zapomnieć.
Ten trzeci ~ przez niego to wszystko się tak potoczyło. Myślałam, że będzie dobrze, zaakceptowałam go w roli chłopaka Mirandy. Ale gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, a wg czasu wszystko wskazuje na Hooda, nienawiść wróciła. Gdyby nie ta cholerna perfekcyjna zazdrość... Ta cholerna rzeczywistość... Byłabym z Brennanem, nic nie łączyłoby mnie z Calumem. Jak tylko spotkam Tylera, muszę wszystko mu wygarnąć. Niech się modli, żeby przeżyć to spotkanie ze mną.

Wstaję z łóżka i schodzę do kuchni. Mama jak zwykle siedzi z kubkiem kawy i SMS-uje. Nie wiem z kim, nie wiem o czym, wiem tylko, że weszło jej to w nawyk.
- Cześć. - witam się i siadam naprzeciwko.
- Hej. - mruczy, nie odkrywając wzroku od wyświetlacza.
- Chciałabym porozmawiać, ale widzę, że nie masz czasu... - rzucam z nutą smutku i wychodzę.
Rodzicielka nawet nie zwraca na to uwagi.
Jadę do Casey'a. On zawsze jako dobry przyjaciel znajdzie dla mnie czas. Nawet teraz, gdy zaręczył się z Reną.
- Możemy pogadać? - wpraszam się do jego domu.
Moja młodsza siostra ogląda z panią Moreta zdjęcia młodego Casey'a w salonie.
- Pewnie. - chłopak idzie ze mną do kuchni i nawet nie pytając zaparza herbatę. - O co chodzi, Ni?
- Wszystko się wali. Najpierw Brennan się obraża, potem Calum nie czuje się odpowiedzialny... - siadam i zaciskam oczy, by się nie rozpłakać.
- Wiem, że to dla Ciebie trudne, ale grunt to się nie załamać. - stwierdza i siada naprzeciwko. - Jeśli Brennan naprawdę Cię kocha, to wróci. Daj mu czas.
- Tak myślisz? - spoglądam na niego z nadzieją.
- Tak, Nia. Tak myślę. - odpowiada i przystawia blisko mnie kubek ziołowej herbaty.
- Dziękuję. Zawsze mogę na Ciebie liczyć. - uśmiecham się do niego delikatnie.

Cała noc, gdy nie mogę zasnąć, leżę i patrzę na sufit, rozmyślając nad słowami Casey'a. Dać Brennanowi  czas. Gdyby to było takie proste jak się wydaje...
Gdy już prawie zasypiam, rozbrzmiewa dzwonek mojego telefonu. Nie patrząc kto, odbieram połączenie.
- I jak Lovelis... Zostawisz Benko w spokoju? Czy mam Cię zabić, tak jak zapowiadałem? - słyszę niski, męski głos.
- Nie jestem już z nim. Nie męcz mnie, proszę. - odpieram, łamiącym się głosem.
- Okay. Ale mam jeden warunek. Nigdy do niego nie wrócisz. Obiecaj to. - zarządza. W tym momencie rozpoznaję jego głos. Tyler.
- Nie mogę. Przykro mi. - odpowiadam, już pewniej.
- Skoro tak, spodziewaj się śmierci. - rozłącza się.
Każdy człowiek, gdyby nie przeżył tego co ja, pewnie bałby się teraz. Ale nie ja. Już wiele razy próbował mnie skrzywdzić, ale nigdy tego nie zrobił.
Kładę się na bok i usiłuję zasnąć. Nie wiem o której, ale w końcu mi się to udaje.

✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩

czwartek, 22 czerwca 2017

37. (8)

Brennan
Następnego dnia wybrałem się do LA na próbę z The Heirs.
- Cześć wszystkim! - witam się, wchodząc do domu.
- Brennan! Dawno Cię nie było! - Brandon ściska mnie od wejścia. - Jak tam się Wam układa? - pyta.
- Rozstaliśmy się. - odpowiadam. - To skomplikowane. Nie chcę o tym mówić. - dodaję, aby uniknąć dalszych pytań.
- Szkoda. Tak uroczo razem wyglądaliście... - wzdycha i prowadzi mnie do salonu. - Chcesz coś do picia? Właśnie zaparzałem herbatę dla Alexa. - zmienia temat.
- Chętnie. Pogadamy trochę, bo chyba wiele się zmieniło. - mówię, spoglądając na Savannah, która słodko tuli się do Flagstada i czule do niego grucha "mężu".
- Racja. - stwierdza Hudson i znika w kuchni.
Przysiadam się do reszty zespołu i zagaduję.
- Co u Was? - zwracam się do Alexa.
- Wszystko dobrze. W zeszłym tygodniu pobraliśmy się z Sav. - odpowiada i całuje ją w usta.
- Żałuj, że Cię nie było. - wtrąca Eian. - Brandon tak się uchlał, że musieliśmy go z wesela przed drugą zabrać z poczciwym Kenem. - śmieje się.
- No szkoda... Nawet nie wiedziałem. - odpowiadam.
- Nie dostałeś zaproszenia? - Savannah spogląda na mnie zaskoczona.
- Nie... - mówię i milknę na chwilę. - Chyba, że... Nia. Musiała je przez przypadek gdzieś rzucić z ulotkami...
- Albo schować z zazdrości. Wiedziała o Tobie i... - zaczyna Eian, ale nie kończy, bo Brandon wraca z wielką tacą.
- Daj. - biorę ją od niego i stawiam na stolik. Oprócz herbat, są też moje ulubione ciastka.
- Wiedzieliśmy, że wpadniesz i, że je lubisz. - chłopak siada obok mnie.
- To miłe. - uśmiecham się. - Z nimi już trochę pogadałem. Teraz chcę widzieć, co u Ciebie?
- Wszystko po staremu. Napisałem kilka utworów. Chcesz przeczytać? - wyciąga z kieszeni kilka pogiętych kartek.
- Właściwie to napisał jedną, a resztę ja z Eianem. - odzywa się Lex.
Śmieję się cicho pod nosem, a nastepnie zaczynam czytać. Piosenka jest naprawdę niezła.

Po próbie z zespołem, jadę odwiedzić rodziców. Zbyt ostro ich ostatnio potraktowałem. Parkuję auto przed ich domem i wchodzę do środka. W salonie zastaję Tylera z Mirandą. Brat nie zwraca na mnie uwagi, ale za to Miller spogląda na mnie ze złością. Jako przyjaciółka Nii pewnie trzyma jej stronę.
- Cześć. Są rodzice? - pytam, rozglądając się.
- Mama jest w kuchni. Ojciec zaraz będzie, wyszedł tylko do sklepu. - odpowiada Tyler.
- Okay. Dzięki. - odpieram i idę do kuchni. - Mamo, chciałem przeprosić. Zbyt gwałtownie zareagowałem. Nia jest całym moim światem, nie chciałem jej stracić. - zaczynam swój monolog ułożony w aucie.
- Jest dobrze, Brennan. - odwraca się do mnie twarzą. - Chodź się przytul. - odkłada na bok łyżkę od sosu i rozkłada ramiona.
Wtulam się w nią najmocniej jak potrafię.
Pamiętam jak w dzieciństwie, gdy się wywróciłem, byłem chory lub smutny albo dostałem złą ocenę, zawsze mnie tak przytulała. Mama zawsze była przy mnie, gdy jej potrzebowałem. Mam nadzieję, że nie zabraknie jej wtedy, gdy będę potrzebował jej najbardziej.
- Dziękuję. Kocham Cię, mamo Denise. - całuję ją w policzek. - Zawsze wiesz czego mi trzeba. - przytulam się mocniej. - Zwłaszcza teraz, gdy rozstałem się z Nią... - dodaję.
- Co? O Boże, to moja wina. Nie powinnam tak nalegać. Przepraszam. - patrzy na mnie ze smutkiem.
- Nie przepraszaj. To nie twoja wina. Po prostu... Chodzi o coś innego. - ocieram łzy z twarzy mamy, gdy wraca ojciec.
Wszyscy mają do niego szacunek, wiadomo, Matt Benko, wojskowy na pełen etat.
- A tu co się dzieje? Brennan? - spogląda na mnie zaskoczony.
- Przyszedłem przeprosić. - oznajmiam.
- I dlatego oboje płakaliście? - pyta, podchodząc bliżej.
- Rozstał się z Nią. - wyjaśnia mama.
- Oj synu... Wiem jakie to trudne. My z twoją matką też mieliśmy niełatwe początki. - kładzie mi rękę na ramieniu, a drugą łapie mamę w pasie. - Będzie dobrze. Dajcie sobie trochę czasu. Naprawdę. - jego słowa podnoszą mnie na duchu. Odzyskuję nadzieję na lepsze jutro, na wspólną przyszłość z Lovelis.
- Dziękuję. Jesteście cudowni. - obejmuję ich.
Być może ojciec ma rację. Dam nam czas.

✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩
Witajcie serdecznie!
Zgadnijcie kto dziś kończy szkołę?
Nawet nie wyobrażacie sobie jak się z tego powodu cieszę. W końcu, po trzech latach gimnazjum, nie będę oglądać tych wszystkich nauczycieli, kolegów z klasy, tego budynku. Po prostu skaczę z radości.
A co do rozdziału - strasznie go lubię. Podoba mi się ten fragment, gdy Brennnan godzi się z rodzicami. Myślę, że jest idealny na koniec roku szkolnego - kończy się szkoła, Brennan kończy "swoje fochy" i wszystko idzie dalej.
Przesyłam najserdeczniejsze życzenia udanego wypoczynku i do napisania za tydzień.

czwartek, 15 czerwca 2017

36. (7)

Nia
Umówiłam się z Calumem w pizzerii. Siadam przy jednym z dwuosobowych stolików i czekam na niego. Minuty ciągną się jak godziny, a Hooda nie ma i nie ma. Gdy już chcę się zbierać, Australijczyk wchodzi. Zauważa mnie i szybkim krokiem podchodzi. Zajmuje miejsce naprzeciwko mnie.
- No cześć mała. - wita się. - Ile to my się nie widzieliśmy... - opiera się na ręce. - Od koncertu Andy'ego miesiąc temu, gdy spotkałaś się z byłym i nagle kontakt się urwał. - sam sobie odpowiada. - Przez tyle czasu nie wiedziałem co z nami, bo chyba jeszcze nie zerwaliśmy...
- Właśnie o to chodzi. Nie możemy się teraz rozstać. - oznajmiam i chwytam jego dłoń, którą szybko cofa.
- Żartujesz? Lovelis, to tylko krótki romans on tour. - przewraca oczami. - To nie mogło dłużej trwać.
- Ale Calum... - zaczynam.
- Może zamówimy pizzę? - zmienia temat.
- Ewentualnie. Teraz jest coś istotniejszego. - próbuję przekazać mu to, co planowałam od początku.
- Jedną dużą pepperoni! - woła do obsługi. - Chcesz coś do picia? - pyta mnie szeptem.
- Nie. Chcę tylko chwilę uwagi. - odpieram.
- I jedną dietetyczną colę! - dodaje, a dopiero potem zerka na mnie. - Coś mówiłaś?
Wzdycham, przewracając oczami.
- Tak. Muszę powiedzieć Ci coś ważnego. Calum... - zaczynam, ale wtedy rozbrzmiewa dzwonek jego telefonu.
- Sorry. Muszę odebrać. To manager. - wstaje i wychodzi.
Jestem zirytowana. Zachowuje się jak dzieciak. Głupi, nieodpowiedzialny dzieciak.
- Już jestem. - wraca i siada. - Mów szybko o co chodzi.
- Calum, ja... Ja... Będziemy mieli dziecko. - wypalam.
- Co!? - podrywa się z miejsca. - Co!?
- Dziecko, Cal. Dziecko. - mówię spokojnie, choć moje serce wali jak oszalałe.
- Myślisz, że teraz stworzymy szczęśliwą rodzinę? - spogląda na mnie, a jego oczy są puste. Zero ludzkich uczuć.
- A Ty nie? - czuję napływające łzy do oczu, a głos zaczyna mi się łamać.
- Nie, Nia. Nie. - odpowiada.
- Czyli co? Mam sama je wychować? - pytam. Robi mi się słabo.
- Zawsze możesz usunąć. Mogę dać Ci pieniądze... - proponuje.
- Nie, dzięki. Zapomnij o mnie. - wychodzę, ścierając łzy spod oczu.
Wsiadam do swojego auta i odjeżdżam.
Brennan się obraził, Calum nie czuje się odpowiedzialny. Nie wiem czy sama poradzę sobie z dzieckiem, ale nie usunę go. Tylko ono mi zostało. Nie chcę go stracić. Kocham je nad życie.

✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩

czwartek, 8 czerwca 2017

35. (6)

Brennan
Dzień bez Nii strasznie się dłuży. Co prawda zabolało mnie to co powiedziała, jednak nadal ją kocham. Czuję straszną pustkę bez niej.

Siadam w salonie i włączam sobie nagranie DVD ze studniówki. Byliśmy wtedy tacy zakochani, szczęśliwi...
- Brennan, mogę? - do mojego domu wpada Tyler.
- O co chodzi? - pytam, podnosząc na niego wzrok.
- Byłem przed chwilą u Mirandy. Odwiedziła ją Nia. Boże, widziałbyś jaka smutna... Coś Ty jej zrobił? Ona Cię kocha i cierpi bez Ciebie. - mówi.
- Rozstaliśmy się. Jest w ciąży z Hoodem. - odpieram i wstaję. Patrzę mu prosto w oczy. - A to wszystko twoja wina! - cedzę przez zęby.
- Moja? Że twoja Lovelis jest taka łatwa? - opowiada drwiąco.
- Nia nie jest łatwa. Nie obrażaj jej. - bronię dziewczyny.
- Ta... Jasne. Wmawiaj sobie. - odburkuje.
- Znam ją. Byliśmy ze sobą naprawdę długo... - mówię spokojnie. - Gdybym chciał, jeszcze dziś byłaby przy mnie. - dodaję.
- Nie licz na to. Jechała spotkać się z tym całym Calumem. - gasi moje nadzieje.
- Mów co chcesz. Nie wiesz jaka jest zazdrość. - odpowiadam. Ja wiem, jest perfekcyjna. - Wyjdź już. Chcę być sam. - pcham do drzwi.
Przez ostatnie wydarzenia nasze relacje ochłodziły się. Nie lubię przebywać w jego towarzystwie. Już lepsza jest samotność.

✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩

czwartek, 1 czerwca 2017

34. (5)

Nia
Wyznanie Brennanowi prawdy nie było łatwe. Szkoda tylko, że nie wysłuchał mnie do końca.
- Brennan... - uderzam w drzwi sypialni ręka i osuwam się po ścianie załamana.
Łzy spływają po mojej twarzy. Drugi raz go straciłam. Drugi raz. To wszystko jest takie cholernie trudne.

Gdy zapada zmrok, upewniam się czy Benko śpi. Wchodzę po cichu do pokoju i pakuję resztę swoich rzeczy do walizki. Zamykam ją i ostatni raz spoglądam na ukochanego. Wyprowadzam się, tak jak planowałam wcześniej.

Parkuję auto pod domem matki. Na zegarze widnieje godzina 22:40. Wysiadam i kieruję się do drzwi. Staram się być tak cicho jak potrafię, jednak tuż przy wejściu wpadam na szafę. Klnę pod nosem i staram uspokoić.
- Co tu jest grane? - mama schodzi po schodach z wałkiem do ciasta.
- Wróciłam. - odpowiadam i stawiam walizkę przed nią.
- Żartujesz sobie? Przecież Brennan... - zaczyna.
- To koniec. Rozstaliśmy się. - przegrywam jej. - Mogę się u Ciebie zatrzymać? - pytam.
- Przecież to twój dom, córeczko. - obejmuje mnie ramieniem. - Późno już... Połóż się spać, a rano porozmawiamy.
Kładę się w swoim pokoju i próbuję spać. Nie jest to łatwe, ale w końcu mi się udaje.

Rano, podczas śniadania, mówię mamie Anie całą prawdę. O tym, że będę miała dziecko z Calumem, że o to Brennnan się wściekł itd..
- Wszystko się ułoży, zobaczysz. - przytula mnie. - Muszę już iść. Dasz sobie radę sama z bagażami? - pyta, ruszając do drzwi.
- Tak. Pewnie. - odpieram.
Gdy zostaję sama, siadam pod ścianą i zaczynam płakać. Jeszcze nigdy nie potrzebowałam tego tak bardzo jak teraz.

- Jak mogłaś? - pyta Miranda, gdy wpadam do jej domu bez zaproszenia.
- Miri, nie mogłam z nim być. Rozumiesz? - odpieram i wypijam szybko całą butelkę wody mineralnej stojącą na szafce.
- Nie, nie rozumiem. Nia, Brennan to idealna partia dla Ciebie. Popełniłaś totalne głupstwo. - spogląda na mnie.
- Może i jest fajny, ale… Nie umiem. Pod moim sercem żyje dziecko innego. - odpowiadam i siadam na krześle.
- To bez sensu. Jesteście sobie pisani skoro udało się Wam ponownie być razem… A po za tym, lepszego materiału na przyszłego męża niż Benko nie znajdziesz. - staje przede mną.
- Już sama nie wiem. - wzdycham, odwracając wzrok. - To wszystko jest tak cholernie trudne. Trudniejsze niż się wydaje…
- Myślę, że powinnaś zastanowić się nad tym wszystkim jeszcze raz. - radzi.
- Dzięki. Zawsze mogę na Tobie polegać… - wstaję i lekko ją obejmuję.
- Miranda, skarbie. - Tyler Benko wpada do kuchni, gdy nagle mnie zauważa. - O, masz gościa. Przyjdę później. - wysyła jej całusa i wychodzi.
- Wy nadal razem? - pytam.
- Tak. Z każdym dniem jest coraz lepiej. Zaczął normalnie pracować.
- No tak. - wstaje z krzesła. - Będę się zbierać. - żegnam się i wychodzę.
Nie mogę nawet słyszeć o nim. Gdyby nie jego głupie pomysły, wszystko byłoby inaczej i nigdy nie łączyłoby mnie nic z Calumem.

✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩

czwartek, 25 maja 2017

33. (4)

Brennan
Podnoszę się, chowam pierścionek i otrzepuję spodnie. Siadam na swoim miejscu. Jestem załamany. Straciłem ją, moją małą Nię Lovelis.
- A Ty co tak siedzisz? Idź za nią. - ojciec sztura mnie w bok.
- To nie ma sensu. Dzięki mamo za zrujnowanie życia. - wstaję od stołu i szuram krzesłem.
Wychodzę, trzaskając drzwiami i wypuszczam powietrze ustami. Wsiadam do auta i ruszam do swojego domu, licząc na to, że Nia tam będzie. Nie było sensu jej gonić. Mogłaby tylko wściec się jeszcze bardziej.

Zatrzymuję auto na podjeździe, ale nie wysiadam od razu po zgaszeniu silnika. Biorę kilka głębokich oddechów, wyciszając się. Chwytam za klamkę, otwieram drzwi i stawiam stopy na betonie. Zamykam samochód i wchodzę do domu. Panuje tu straszna cisza. Rzucam na bok kluczyki i idę do salonu. Siadam na sofie, chowam twarz w dłonie i zaczynam płakać.
- Brennan... - delikatny głos Nii dociera do moich uszu, a po chwili jej szczupłe ramiona obejmują mnie od tyłu. - Nie płacz. Nie chcę byś się smucił...
- Jest w porządku. Mogłem się tego spodziewać. - odpieram i ocieram łzy z twarzy.
- Wiem, że nie jest i nie będzie. - patrzy mi głęboko w oczy. - Powinnam już dawno temu Ci powiedzieć...
- O czym słońce? - biorę jej ręce w swoje.
- Jestem w ciąży. Z Calumem. - wyznaje, choć nie jest to dla niej łatwe. Widzę po jej oczach.
- Co!? Jak mogłaś!? - podrywam się z miejsca. - Jak mogłaś!? Jak!? - ruszam biegiem do sypialni.
- Ale Brennan! To było nim się zeszliśmy! - woła za mną. - Brennan... - słyszę jak uderza ręką w drzwi. Zapewne siedzi teraz po ich drugiej stronie i jest równie załamana jak ja.
Jednak to już za wiele. Nie będzie łatwo o tym zapomnieć.

✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩

czwartek, 18 maja 2017

32. (3)

Nia
Brennan przepuszcza mnie w drzwiach, a jak na zawołanie jego matka Denise przychodzi i zaczyna mnie ściskać.
- Nia, jak miło Cię widzieć. Chodź ze mną kochaniutka, mam twój ulubiony sok. - ciągnie mnie za rękę do kuchni.
Trudno będzie mi powiedzieć jej prawdę, bo kiedyś w końcu będę musiała. Pani Benko jest naprawdę wspaniałą osobą i niech się Bren cieszy, że ją ma.
- Słońce, nie męcz jej tak. Chyba wystarczy, że Bren się ciągle o nią troszczy. Zobacz, że nie jest już taka chuda. - Matt, ojciec chłopaka, także przychodzi do kuchni. Na jego słowa spoglądam się w dół. Widać już lekki zarys brzuszka. - Fajnie, że znów nas odwiedziłaś. - dodaje i przytula mnie na powitanie.
Stresuje mnie to wszystko. Czuję, że braknie mi powietrza.
- Zaraz wracam. - wychodzę, podpierając się ścian. Kręci mi się w głowie. Tracę równowagę i wpadam na Brennana.
- Nia... - łapie mnie mocno i przytula. - Widzisz, teraz masz za to swoje niejedzenie. - dodaje i siada ze mną na kanapie.
- Słabo mi. - mówię i opieram głowę na jego ramieniu.
- Spokojnie. Oddychaj. Zaraz będzie lepiej. - szepta czule. - Coś Cię boli? - pyta z troską w oczach.
- Trochę brzuch. Ale pewnie masz rację. To z głodu. - kłamię.
Jadłam w nocy, a to wszytko ze stresu. Nie wiem jak długo jeszcze dam radę ukrywać ciążę. To już trzeci miesiąc.
- Niedługo będzie obiad. - mówi i całuje mnie w czoło.
Przy nim czuję się bezpiecznie. Żałuję tego co wydarzyło się między mną a Calumem, bo teraz to bezpieczeństwo tracę. Lada moment nie będzie przy mnie Brena.

Zgodnie z tym co chłopak mówił, niebawem na stole pojawia się obiad. Siadamy w czwórkę i zaczynamy jeść. Tylera na całe szczęście nie ma. Pani Denise zagaduje mnie odnośnie naszego związku, a pan Matt bardziej interesuje się muzyką. Atmosfera jest naprawdę przyjemna.
- A właśnie synu, mówiłeś coś, że planujesz się, no wiesz... Dziś, teraz... - zaczyna jego matka.
Spoglądam na chłopaka.
- To jeszcze nie ten moment. - odpiera, skubiąc jedzenie.
- Oj Brennan, Brennan... Specjalnie to zaplanowałeś, a teraz co? - chwyta jego dłoń.
- Aż tak Ci na tym zależy!? - chłopak podrywa się z miejsca. - To patrz! - pada przede mną na kolano i bierze moją rękę. - Szatanio Angeliko Morze Enea wyjedziesz za mnie? - pyta, pokazując drobny złoty pierścionek z diamentem.
- Brennan, ja... Nie mogę. - podnoszę się z miejsca. - Nie zasługuję na twoją miłość. - odwracam się i wychodzę.
To wszystko zaszło już za daleko.

✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩

czwartek, 11 maja 2017

31. (2)

Brennan
Nia ostatnimi czasami dziwnie się zachowuje. Nie wiem już czy to wina tych wszystkich wydarzeń czy jeszcze coś innego. Nie chcę jeść, pić i ciągle chce być sama. Jest mi trudno, ale nadal ją kocham i nigdy jej nie opuszczę.

Po porannej 'sprzeczce', jeśli tak można to nazwać, spakowała się i po wizycie u moich rodziców się, wyprowadza się.
Siadam pod ścianą i ze złością uderzam w podłogę. Głupi Tyler, gdyby wtedy tego nie zrobił... Być może teraz byłoby inaczej. Lovelis także by mnie kochała, bylibyśmy szczęśliwi. Ale nie. Wszystko nie tak.
- Brennan, ja przepraszam. - Nia osuwa się po ścianie obok mnie. - Nie chcę byś się smucił. - opiera głowę o moje ramię.
- Jest w porządku. - kłamię i odsuwam ją. Wstaję i otrzepuję swoje ubrania. - Zaraz wychodzimy. - rzucam i znikam za ścianą w kuchni.

Kwadrans później wsiadamy do auta i jedziemy do mojego rodzinnego domu. Nia całą drogę milczy, patrząc przez okno. Mam tego dość, ale nie mogę pokazać jej swojej słabości.

Gdy jesteśmy na miejscu, zatrzymuje ją na chwilę w pojeździe.
- Jeśli mama się spyta, nie mów jej o tym co było rano i, że nie jesteśmy razem. - zastrzegam.
- W porządku. - odpiera i chwyta za klamkę.
- Dziękuję. Jesteś wspaniała. - biorę jej twarz w swoje dłonie i czule całuję. Potrzebowałem tego jak nigdy. I jestem pewien, że ona też, bo dziś po raz pierwszy uśmiecha się.

✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩

czwartek, 4 maja 2017

30. (1)

Gdy wszystko wydaje Ci się idealne, zawsze coś musi się wydarzyć.
Tak też jest ze mną...

Nia
- Kochanie, wstawaj. Mieliśmy pójść dziś do moich rodziców. - Brennan gładzi moje plecy.
Zamieszkaliśmy razem miesiąc temu, po tym jak się zeszliśmy.
- Nie Bren. - odpieram i spoglądam w drugą stronę.
Nie umiem mu powiedzieć, że będę miała dziecko z Hoodem. Już wolę umrzeć niż mu to przekazać.
- Ni, co się dzieje? - pyta z troską, kładąc się obok mnie i obejmując.
- Nie mogę. - łzy zaczynają spływać po moich policzkach.
- Spokojnie. Nie płacz... - ociera kciukiem moją skórę. - Nie musisz mi mówić, tylko wstań i zjedz coś.
- Nie chcę. - burczę i odwracam się tyłem do niego.
- Oj kochanie... - muska ustami moją szyję. - Zrób to dla mnie. Wiesz, że moja mama bardzo Cię lubi... - dodaje szeptem.
- To nie tak. Jest coś co powinnam Ci powiedzieć, ale nie umiem. Będzie lepiej jak się rozstaniemy. - oznajmiam i wstaję z łóżka.
- Nie pozwolę Ci odejść. Wiesz co ostatnio zazdrość z nami zrobiła. Jeśli znajdziesz sobie innego, uwierz mi, że nie wiem co się dalej ze mną stanie. - Benko podchodzi do mnie i bierze w ramiona.
- Dużo dla mnie robisz, ale nie mogę. Jeszcze dziś się wyprowadzę. - siadam przed szafą i zaczynam wkładać ubrania do walizki.
- Okay, wyprowadzisz się, ale pod jednym warunkiem. Idziesz dziś ze mną do mojej rodziny. - chłopak siada zrezygnowany na brzegu łóżka.
- Okay. - odpowiadam i przestaję zwracać na niego uwagę.
Nie chcę go ranić. Jest dla mnie najważniejszy. Taka decyzja będzie najlepsza.

✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩
Witam serdecznie w drugim sezonie "Perfect Jealousy".
Gwarantuję, że przez najbliższe 13 rozdziałów wiele będzie się działo. Jeszcze więcej zwrotów akcji, jeszcze więcej uczuć i perfekcyjna zazdrość.
Zapraszam do czytania,
Wiki R5er

czwartek, 27 kwietnia 2017

29.

Specjalna dedykacja dla Rebel Yell <3

Brennan
W ramach randki Brandon zabrał mnie na koncert Andy'ego Blacka. Utwory z płyty 'The Shadow Side' na żywo brzmią niesamowicie. Podczas 'The Void' Hudson przytula się do moich pleców i razem ze mną kołysze się w rytm piosenki. Prawie wszystkie dłonie opadły w dół, tylko nieliczni nagrywają występ idola. Wśród tłumu dostrzegam ją ~ moją Nię Lovelis. Czarnowłosa wymienia czułe spojrzenia z Calumem Hoodem. Czuję, charakterystyczne dla ostatnich wydarzeń, ukucie w sercu.
Perfekcyjna zazdrość.
Odwracam głowę w stronę sceny i próbuję o niej zapomnieć. Jednak jest to silniejsze ode mnie. Ponownie zerkam jej stronę i napotykam jej wzrok. Uśmiechamy się do siebie przez moment, by po chwili znów skupić się na pięknu wykonywanej przez Andy'ego muzyki.

Po koncercie czekamy pod klubem na Nię. Brandon uspokaja mnie, mówiąc, że to tylko moja przyjaciółka i fakt, że tyle się do siebie nie odzywaliśmy, nic w tej relacji nie zmienił.
- Bren, chciałabym byście się poznali. - Nia przerywa naszą rozmowę i przedstawia mnie z Calumem.
Nie pozostaję dłużny i przedstawiam jej Brandona. Rozmowa nie klei się zbytnio.
- Idę już do busa. - Cal cmoka Nię w policzek i odchodzi.
Spoglądam na nią i już wiem co chce powiedzieć.
- Przepraszam za wszystko. - wypala w końcu.
- To ja przepraszam. - mówię i chwytam jej dłoń.
Zerkam na Hudsona i szeptam ciche 'Przykro mi, ale nadal ją kocham.'.
- Jest tyle rzeczy, które powinnam Ci powiedzieć... Zacznę od tego co łączy mnie z Cal...
- Nie musimy nic mówić. - przerywam jej, cytując fragment z piosenki Blacka.
- Ale... - zaczyna, by jednak mi wszystko wyjaśnić, ale uciszam ją długim, delikatnym pocałunkiem.
Wszystkie wspólne wspomnienia przelatują mi przed oczami. Dzień kiedy ją poznałem, kiedy tańczyliśmy w światłach ulicznej latarni, kiedy byliśmy razem na studniówce i wiele innych.
- Nia... - patrzę jej prosto w oczy. - Chcę, byś znów była tylko moja.
- Ja też chcę, byś był tylko mój. - złącza nasze usta w czułym pocałunku.
Gdyby nie te wszystkie wydarzenia, uczucia i zazdrość zapewne nie trzymałbym teraz Lovelis w ramionach i ona doskonale o tym wie, bo czuje to samo.
- Ta perfekcyjna zazdrość to najlepsza część mnie... - śpiewamy w tym samym czasie, a następnie wybuchamy śmiechem. Jak zwykle myślimy podobnie.

✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩
Nie wierzę, że to już koniec. To tak szybko minęło... 29 tygodni z Brennanem i Nią wydają się dziś jak zaledwie kilka dni.
Jakiś czas temu wspominałam o drugiej części... Powstała, czeka na publikację, a pierwszy jej rozdział już za tydzień o stałej porze.
Na koniec dodam tylko, że warto posłuchać Andy'ego, o którym była mowa w dzisiejszym rozdziale oraz piosenki tytułowej "Perfect Jealousy" zespołu False Puppet.
Dziękuję za przeczytanie pierwszej części i zapraszam na drugą <3

czwartek, 20 kwietnia 2017

28.

Nia
Kolejnego ranka siadamy całym zespołem do śniadania. Rena z wielką czułością dokarmia Casey'a, a Miranda z uśmiechem na ustach opowiada o swoim nowym chłopaku.
- Musicie koniecznie go poznać. - kończy swoją wypowiedź.
- A powiesz nam chociaż jak się nazywa? - Cas jako pierwszy odważa sie o to zapytać.
- Tyler. - odpiera ze spokojem Miri, odgarniając spadające jej oko pasemko włosów.
- Benko? - pytam, by się upewnić.
- No tak. Coś w tym złego?
- Nie znasz go. Wywiózł mnie, uwięził w piwnicy, chciał zabić. - wyznaję, a przed oczami znów pojawiają mi się wydarzenia z tamtego felernego dnia.
- Mówisz tak, bo to brat twojego byłego. Nie jest zły. Powiedział mi wszystko o sobie. Kocha mnie, ja kocham jego. - Miller upiera się przy swoim.
- Nie Miri. Mówię to, bo się o Ciebie martwię. Nie wiesz jak tyle zarobił... On morduje ludzi na zlecenie. - nie szczędzę słów. Niech pozna prawdę.
- Wiem o tym, ale dzięki mnie z tym skończył. Daj mu jeszcze jedną szansę. - blondynka wlepia we mnie błagalny wzrok.
- Okay. Ale potem nie mów, że nie ostrzegałam. - poddaję się w końcu.
- Świetnie. Zaproszę go jutro do nas na obiad. - Miranda wstaje z krzesła i z radością biegnie, by zadzwonić do Tylera.

Obiad z Tylerem mija w spokoju, chłopak przeprasza mnie za wszystko. Godzimy się. Może i wiele się w moim życiu przez niego zmieniło, nie mam mu tego za złe. Jestem teraz z Calumem i jest dobrze. Fakt, że jest z Mirandą ma spory wpływ na to, że nie traktuję go jak wroga. Życzę im szczęścia razem.

Nadchodzi piątek wieczór. Szykuję się na koncert Andy'ego, gdzie udajemy się całym zespołem wraz z Calem. Ubieram luźne ubrania, robię subtelny makijaż i rozczesuję włosy. Gdy jestem gotowa, wychodzę przed hotel, gdzie czeka na mnie mój chłopak. Witamy się całusem w policzek i razem z Reną, Casey'em i Mirandą jedziemy do klubu. Wśród długiej kolejki do wejścia zauważam znajome ombre loki. Brennan także tu jest.

✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩

czwartek, 13 kwietnia 2017

27.

Brennan
Późnym wieczorem wracam do siebie. Po drodze mijam hotel, w którym tymczasowo zatrzymał się Tyler. Postanawiam go odwiedzić. Pcham ręką wielkie szklane drzwi i wchodzę do holu. Pytam w recepcji o numer pokoju, a następnie kieruję się do odpowiedniego. Pukam cicho, ale nie słyszę odpowiedzi. Za to do moich uszu docierają stłumione krzyki jakiejś dziewczyny. Nie waham się ani chwili i wkraczam do pomieszczenia. Dostrzegam brata, który przyciska do ściany szczupłą blondynkę.
- Tyler, chciałbym porozmawiać. - mówię wyraźnie i spokojnie.
Brat odwraca się i wymierza cios prosto w moją twarz. Udaje mi się odskoczyć w ostatniej chwili.
- Bren, co Ty tu do cholery robisz? Zapraszałem? - patrzy na mnie wściekły. - Rozmawiać nie mamy o czym. Wyjdź.
- Nie wyjdę. Nie pozwolę, byś skrzywdził, a co gorsza zabił, kolejną niewinną kobietę. - przeciwstawiam mu się.
- Tyler to prawda? - blondynka zabiera głos, a ja dopiero rozpoznaję, że to Miranda.
- No co Ty, kochanie. - prycha. - Bren jest po prostu zazdrosny. Perfekcyjnie zazdrosny.
- Wcale nie. Mam na to dowody. - zaprzeczam.
Miranda patrzy raz na mnie, raz na mojego brata. Czuję się okropnie w tej sytuacji.
- Jak mogłeś mnie tak okłamać? - Miri w końcu przerywa ciszę. W jej oczach widzę łzy. - Myślałam, że naprawdę mnie kochasz...
- Bo tak jest. - Tyler chce ją objąć, ale ta się od niego odsuwa.
- Sądzisz, że Ci uwierzy? - pytam, patrząc na niego ze złością. - Po tym wszystkim co zrobiłeś... Zapomnij. - podnoszę ton głosu. - Pobiłeś mnie tak, aż straciłem pamięć. Wmówiłeś mi, że jestem gejem. Zamordowałeś sporo dziewczyn. Skrzywdziłeś Nię. - wymieniam.
- Dość! Wyjdź stąd Brennan! - brat pcha mnie do drzwi.
- Okay. Wychodzę. Tylko zapamiętaj, od tej chwili nie masz brata. - opuszczam jego pokój.
Ostatni raz rzucam wzrokiem na białe drzwi z numerem 128 i ruszam do wyjścia.
Wszystkie wydarzenia z ostatnich kilku miesięcy zmieniły mnie jak nigdy. Stałem się z jednej strony twardszy, tak że umiem się postawić bratu. Za to z drugiej... Jestem bardziej wrażliwy, często pogrążam się we wspomnieniach. To wszystko jest tak cholernie trudne. Najtrudniejsze jest jednak życie bez niej... Życie bez Nii Lovelis.

✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩

czwartek, 6 kwietnia 2017

26.

Brennan
Mija sporo czasu od kiedy ostatni raz rozmawiałem z Nią. Od tamtej nocy nie wymieniliśmy ani jednego słowa.
Leżę w swoim łóżku, tuląc do siebie Brandona. Jego czarne loki uroczo opadają mu na oczy, gdy śpi. Jest 3 w nocy, a ja nadal nie mogę zmrużyć oka. Wpatrując się w sufit lub w śpiącego Hudsona, odliczam czas.
Trzy miesiące od utraty pamięci.
Dwa miesiące związku z Brandonem i tyle też życia bez Nii.
Cztery dni do koncertu i randki.
Zamykam oczy, otulam się zapachem chłopaka i próbuję zasnąć. Gdy w końcu mi się udaje, koszmar z Tylerem w roli głównej powraca.

Gdy o ósmej rano dzwoni budzik chłopaka, oboje wstajemy by zjeść śniadanie i pojechać do niego na próbę. Cały poranek jestem jakiś nieobecny, zamyślony. Jeśli nie myślę o Nii to o śnie z bratem. Co najgorsze, ona się do mnie nie odzywa, a sen coraz bardziej przypomina prawdę.
- I raz! I dwa! I... Bren, Ty w ogóle mnie słuchasz? - Savannah wyraźnie poirytowana moim zachowaniem podchodzi bliżej. - Gramy 'What You Want' nie 'Ecliptic'.
- Sorry. Coś mi się pomyliło. - mruczę pod nosem i ganię się w myślach za to kłamstwo. Wcale mi się nie pomyliło, po prostu zbyt wiele myślę o Lovelis.
- Zaczynamy jeszcze raz! - wraca na swoje miejsce i odlicza.
Wybijam rytm jak należy, ale nie trwa to zbyt długo. Dochodząc do refrenu łamię pałeczkę pod naciskiem siły. Klnę pod nosem. Eian spogląda na mnie z politowaniem, a Alex podaje chusteczkę. Skaleczyłem się w dłoń. To już chyba dziesiąty raz w tym tygodniu, a mamy przecież dopiero wtorek. Ogarniam się szybko i przynoszę nowy komplet pałeczek. Wznawiamy próbę. Mój wzrok ciągle wędruje w stronę Brandona. Co prawda chłopak jest przystojny i jest nam razem dobrze, ale w moim sercu nadal tli się malutki płomyk miłości do Nii. To czy ugaszę czy rozpalę uczucie zależy tylko od niej.

✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩

czwartek, 30 marca 2017

25.

Nia
Rena i Casey dają się przeprosić dopiero gdy Calum przyprowadza Mirandę. Przytulamy się na zgodę i wybiegamy na scenę. Jest jak zwykle, a może i lepiej. Publiczność jest cudowna, tak jak fakt, że nasz zespół jest razem.

Wracamy za kulisy, a na scenę wychodzą Sosy. Odpalam internet w telefonie i wchodzę na oficjalną stronę jednego z ulubionych artystów Miri. Kupuję pięć biletów ~ dla zespołu, mnie i Cala. Drukuje je w naszej drukarce na Bluetooth i idę z nimi do Miller. Siadam obok niej na łóżku i obejmuję ramieniem.
- Kochana przepraszam. - mówię, patrząc jej prosto w oczy. - Nie chciałam byś cierpiała. Wybacz mi.
- Już okay. - uśmiecha się lekko.
- Powiedz jedno słowo, a zostawię Caluma. Możesz spokojnie z nim być. - chwytam jej dłoń w swoją.
- Nie Nia. - głośno protestuje. - Bądź z nim szczęśliwa. Ja... Mam na oku kogoś innego. - wyznaje, a na moich ustach znów gości uśmiech.
- Dziękuję. - przytulam ją. - Koncert Andy'ego Blacka na zgodę? - pytam, a ona otwiera usta ze zdziwienia.
- Serio? - spogląda na mnie z niedowierzaniem. Kiwam głową na tak. - Jesteś wspaniała! - rzuca się na mnie, aż przewalamy się na łóżko. Śmiejemy się w najlepsze. Dobrze jest znów przyjaźnić się z Mirandą.

Tę noc spędzam w towarzystwie przyjaciół. Rena czule mówi do Casey'a, który przytula ją do swojego serca. Miranda robi mi nowy manicure, a ja opowiadam im przeróżne historie. Docierają do nas oczywiście zza ściany, gdzie 5 Seconds Of Summer urządza sobie dziką imprezkę z kilkoma fankami. Już sobie wyobrażam ile zdjęć pijanego Cala trafi jutro do internetu. Owszem, Sosy dużo imprezują, ale nie zmienia to faktu, że Hood jest dobrym chłopakiem. On ufa mi, ja ufam jemu. Taki związek ma w sumie jakieś szanse na powodzenie, nawet po zakończeniu trasy.

✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩