czwartek, 29 czerwca 2017

38. (9)

Nia
Dwa dni od rozstania z Brennanem. 48h bez niego.
Siedzę w swoim pokoju i rozmyślam. Analizuję wydarzenia z ostatnich dni. Przypomina mi się smutek na twarzy Brennana, niemiłe słowa Caluma i puste spojrzenie Tylera.
Ten pierwszy ~ cholernie mi go brakuje.
Ten drugi ~ skończony dupek, o którym muszę zapomnieć.
Ten trzeci ~ przez niego to wszystko się tak potoczyło. Myślałam, że będzie dobrze, zaakceptowałam go w roli chłopaka Mirandy. Ale gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, a wg czasu wszystko wskazuje na Hooda, nienawiść wróciła. Gdyby nie ta cholerna perfekcyjna zazdrość... Ta cholerna rzeczywistość... Byłabym z Brennanem, nic nie łączyłoby mnie z Calumem. Jak tylko spotkam Tylera, muszę wszystko mu wygarnąć. Niech się modli, żeby przeżyć to spotkanie ze mną.

Wstaję z łóżka i schodzę do kuchni. Mama jak zwykle siedzi z kubkiem kawy i SMS-uje. Nie wiem z kim, nie wiem o czym, wiem tylko, że weszło jej to w nawyk.
- Cześć. - witam się i siadam naprzeciwko.
- Hej. - mruczy, nie odkrywając wzroku od wyświetlacza.
- Chciałabym porozmawiać, ale widzę, że nie masz czasu... - rzucam z nutą smutku i wychodzę.
Rodzicielka nawet nie zwraca na to uwagi.
Jadę do Casey'a. On zawsze jako dobry przyjaciel znajdzie dla mnie czas. Nawet teraz, gdy zaręczył się z Reną.
- Możemy pogadać? - wpraszam się do jego domu.
Moja młodsza siostra ogląda z panią Moreta zdjęcia młodego Casey'a w salonie.
- Pewnie. - chłopak idzie ze mną do kuchni i nawet nie pytając zaparza herbatę. - O co chodzi, Ni?
- Wszystko się wali. Najpierw Brennan się obraża, potem Calum nie czuje się odpowiedzialny... - siadam i zaciskam oczy, by się nie rozpłakać.
- Wiem, że to dla Ciebie trudne, ale grunt to się nie załamać. - stwierdza i siada naprzeciwko. - Jeśli Brennan naprawdę Cię kocha, to wróci. Daj mu czas.
- Tak myślisz? - spoglądam na niego z nadzieją.
- Tak, Nia. Tak myślę. - odpowiada i przystawia blisko mnie kubek ziołowej herbaty.
- Dziękuję. Zawsze mogę na Ciebie liczyć. - uśmiecham się do niego delikatnie.

Cała noc, gdy nie mogę zasnąć, leżę i patrzę na sufit, rozmyślając nad słowami Casey'a. Dać Brennanowi  czas. Gdyby to było takie proste jak się wydaje...
Gdy już prawie zasypiam, rozbrzmiewa dzwonek mojego telefonu. Nie patrząc kto, odbieram połączenie.
- I jak Lovelis... Zostawisz Benko w spokoju? Czy mam Cię zabić, tak jak zapowiadałem? - słyszę niski, męski głos.
- Nie jestem już z nim. Nie męcz mnie, proszę. - odpieram, łamiącym się głosem.
- Okay. Ale mam jeden warunek. Nigdy do niego nie wrócisz. Obiecaj to. - zarządza. W tym momencie rozpoznaję jego głos. Tyler.
- Nie mogę. Przykro mi. - odpowiadam, już pewniej.
- Skoro tak, spodziewaj się śmierci. - rozłącza się.
Każdy człowiek, gdyby nie przeżył tego co ja, pewnie bałby się teraz. Ale nie ja. Już wiele razy próbował mnie skrzywdzić, ale nigdy tego nie zrobił.
Kładę się na bok i usiłuję zasnąć. Nie wiem o której, ale w końcu mi się to udaje.

✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩

1 komentarz:

  1. Nie rozumiem co ten Tyler do niej ma... Może chciał by była jego dziewczyną - nie Brenna.
    Pozdrawiam i czekam na next.

    OdpowiedzUsuń