czwartek, 6 lipca 2017

39. (10)

Brennan
Zgodnie z radą ojca daję Nii czas. Nie dzwonię, nie piszę. Pozwalam jej w ciszy się zastanowić, choć mijają kolejne tygodnie. Próby z The Heirs idą idealnie, niedługo krótka trasa koncertowa. Między mną a Tylerem dalej nie jest tak jak być powinno, ale nie narzekam. Widujemy się od czasu do czasu u rodziców na niedzielnym obiedzie. Nadal spotyka się z Mirandą.

- Brennan, gotowy? - pyta Brandon, gdy stoimy na backstage'u jednego z największych klubów w LA.
- Tak. - odpowiadam i wychodzimy na scenę.
Siadam za perkusją i rozglądam się za bliskimi. Nasi rodzice stoją w pierwszym rzędzie. Dalej dostrzegam Tylera z Mirandą, Renę z Casey'em i ją. Moją Nię Lovelis. Uśmiecham się do niej, choć nie wiem, czy to widzi.
Zaczynamy show. Alex tańczy z gitarą po całej scenie, Eian jednocześnie gra na basie i keyboardzie, Brandon i Savannah śpiewają. Uderzam w perkusję, co przypomina mi o tym jak porównywaliśmy to z Nią do bicia serca. Jestem szczęśliwy, choć na chwilę.

Po koncercie szybko wybiegam z klubu i zatrzymuję Nię. Chwytam ją za rękę, mocno do siebie przyciągając i wpijam się w jej usta. Lovelis po chwili odsuwa się ode mnie i otwiera usta z zamiarem powiedzenia czegoś.
- Nic nie mów. - szeptam i ponownie ją całuję. Czuję jak szybko bije moje serce. - Ta miłość nigdy nie umarła. - dodaję i przytulam ją jeszcze mocniej.
- Brennan, masz rację. Ale... Ja nie mogę. Nie chcę byś codziennie musiał patrzeć na mnie i dziecko i sobie o tym przypominać. - mówi.
- Wcale tak nie będzie. Kocham Cię Nia i jestem pewnien, że malucha pokocham jak własnego. Daj nam szansę. - patrzę jej głęboko w oczy.
- Nie mogę. Zbyt wiele nas dzieli. Przepraszam. - odwraca się i odchodzi.
Padam na kolana zrozpaczony i chowam twarz w dłonie. Nie powstrzymuję łez.
- Brennan? Stary, co jest? - Casey staje przede mną i wyciąga do mnie rękę.
Wstaję i patrzę na niego. Nie wiem co powiedzieć.
- Daj spokój Cas. Nia jest uparta. Nie chce do mnie wrócić... - mówię ze smutkiem.
- Dużo przeszła. Pogadam z nią, zobaczmy. - kładzie mi po przyjacielsku rękę na ramię.
- Dzięki. Mam tylko jedną prośbę. Powiadom mnie jak urodzi, okay? - proszę.
- Okay. Jedź już odpocząć. Show pewnie było męczące. - Moreta uśmiecha się do mnie i idzie do auta.
Wracam do siebie i od razu kładę się spać. Bycie perkusistą naprawdę jest trudne. Teraz nie dziwię się, że Nia i Hey Violet zrobiła siebie przerwę.

✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩

1 komentarz:

  1. Nia rzeczywiście jest uparta... Ale się przekona z czasem pewnie, że samotność jest ciężka.
    Pozdrawiam i czekam co dalej.

    OdpowiedzUsuń