czwartek, 27 lipca 2017

Epilog

Nia
Trzy miesiące później pobraliśmy się z Brennanem.
Dziś, w rocznicę ślubu, ukochany przygotował specjalną niespodziankę. Zostawił naszego synka pod opieką swojej mamy i urządził romantyczny wieczór.
Na początek włącza krótki zmontowany filmik z naszymi wspomnieniami od dnia w którym się poznaliśmy. Warped Tour i Prom 2012, nasze wypady w góry, imprezy... To jak tańczyliśmy w świetle ulicznych latarni, razem na jego studniówce, obiady u państwa Benko, wspólne zdjęcia, urywki ze ślubu i wesela. Wszystko do teraz.
- To cudowne, Bren. - całuję go w usta, zarzucając mu ręce na szyję.
- A wiesz czemu? - pyta, sadzając mnie do siebie na kolana.
- Nie. Powiedz. - mówię, wpatrując się w niego.
- Bo Ty taka jesteś. Cudowna, niesamowita, wyjątkowa... - odpowiada. - I tylko moja. - dodaje szeptem i czule całuje.
- Ooo... A Ty jesteś uroczy, opiekuńczy, kochany... I tylko mój. - odpieram i uśmiecham się do niego. - I mam niespodziankę. Będziemy mieli jeszcze jedno dziecko. Tym razem córeczkę.
- Serio? Nie żartujesz? - patrzy na mnie z niedowierzaniem.
- Serio, serio. Czy ja kiedykolwiek żartowałam? Nie, Nia nigdy nie żartuje. - śmieję się do niego i złączam nasze usta w pocałunku. Długim, namiętnym pocałunku.
Perfekcyjna zazdrość do tego doprowadziła. Gdyby nie ona nigdy byśmy się nie zeszli, nie wzięli ślubu i mieli dzieci. To naprawdę niesamowite co potrafi ona zmienić.
- Ta perfekcyjna zazdrość to najlepsza część mnie... - śpiewamy z Brennanem w tej samej chwili, tak jakbyśmy umieli czytać temu drugiemu w myślach. To jest właśnie to co najlepsze w nas. Nasza miłość i perfekcyjna zazdrość.

✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩
I w ten oto sposób, po prawie roku, "Perferct Jealousy" oficjalnie dobiegło końca.

Przyznam szczerze, że początki pisania tego FF nie były dla mnie łatwe. Wydawał mi się bez sensu, ciągle coś poprawiałam, ale teraz z każdym dniem jestem z niego coraz bardziej dumna. Nie jest on taki pustym, kolejnym opowiadaniem o miłości. Ja znalazłam w nim drugie dno.

"Perfect Jealousy" to historia niesamowitej miłości, która przetrwa wszystko i perfekcyjnej zazdrości, która nie pozwoli ukochanym od siebie odejść.

Uczy nas, że warto walczyć o uczucia, nawet jeśli cały świat jest przeciwko. Ukazuje też ludzkie życie - każdy popełnia błędy, ale zawsze jest wyjście z sytuacji i można je naprawić. I myślę, że tu idealnym przykładem będzie zachowanie Tylera - był dupkiem, który skrzywdził własnego brata, ale ostatecznie zrozumiał, że nic tym nie osiągnie i próbował pojednać się z Brennanem. Kolejną postacią jest Nia - samotna wpadła w ramiona Caluma wiele przy tym tracąc (sytuacja z Mirandą, rozstanie z Brennanem), ale i ona naprawiła błędy.

Mogłabym jeszcze wiele napisać, ale nie chcę Was przynudzać.

Dziękuję za wszystko <3

Na zawsze wasza,
Wiki R5er

czwartek, 20 lipca 2017

42. (13)

Nia
Od momentu, gdy straciłam przytomność na ulicy, pamiętam wszystko jak przez mgłę. Leżę w szpitalnym łóżku i tulę do siebie synka, gdy do sali wchodzi moja mama z Reną.
- Jak się masz córuś? - pyta, siadając na krześle stojącym obok łóżka i gładzi mnie po włosach.
- Już lepiej. Zobacz jakiego masz fajnego wnuka. - mówię z uśmiechem.
- Śliczny. Podobny do swojej mamusi. - odpowiada.
- Wiesz, że tam za drzwiami czeka ktoś jeszcze, tylko trochę się boi przyjść. - zaczyna Rena.
- Czy to Brennan? - pytam z nadzieją w głosie, a siostra tylko przytakuje. - Zawołaj go proszę. Muszę z nim porozmawiać.
- Okay. Trzymaj się. - cmoka mnie w policzek i wychodzi. Mama robi to samo.
Chwilę później drzwi sali ponownie się otwierają. Brennan niepewnym krokiem zbliża się do mnie i wyciąga zza pleców pluszowego misia.
- Pomyślałem, że spodoba się małemu. - oznajmia i sadza go na szafkę. - Nia, chciałbym przeprosić. Dopiero później zrozumiałem swój błąd, a potem byłem zazdrosny. Myślałem, że masz kogoś innego, dlatego nie chcesz wrócić...
- Jest dobrze. - chwyta moją dłoń i uśmiecha się. - Wiesz... Ja też byłam zazdrosna. Myślałam, że o mnie zapomniałeś i masz kogoś innego...
- Nikogo nie mam, Nia. Kocham tylko Ciebie. - składa na moich ustach czuły pocałunek.
- Też kocham tylko Ciebie, Brennan. - odpowiadam i splatam razem nasze palce.
- Muszę Ci wyznać, że pokochałem tego malucha, jak tylko go zobaczyłem. Jest taki podobny do Ciebie. - mówi. - Dam mu swoje nazwisko, pobierzemy się... Będzie idealnie, zobaczysz. - uśmiecha się.
- Myślę, że nie ma innej opcji. Lekarz, który prowadził ciążę pomylił się nieco. To twoje dziecko, Bren. - oznajmiam z radością.
- Co? Nia, to wspaniale! - ściska nas. - Cześć mały. To ja, twój tata Brennan. Wiesz jaką masz śliczną mamusię... - zaczyna mówić do synka.
To cudownie, że wszystko się ułożyło. Nie wyobrażam sobie innego życia, życia bez ukochanego.

Trzy dni później Brennan zabiera nas do domu.
- No i już. Witajcie w domu! - staje przed nami, szczęśliwy, a po chwili pomaga nam z bagażami.
Podczas gdy układam wszystko do szaf, leży z dzieckiem na łóżku i czule do niego mówi. Szybko je pokochał, szybko się do niego przyzwyczaił.
A jeśli chodzi o imiona, dostał je po przybranych wujkach James Casey no i nazwisko Benko. Nad ślubem jeszcze nie myśleliśmy, ale na pewno niebawem dopełnimy obowiązku.

✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩

czwartek, 13 lipca 2017

41. (12)

Brennan
W trakcie próby z The Heirs dostaję telefon. Odbieram go, przepraszając zespół.
- Dzień dobry. Dzwonię ze szpitala w Santa Barbara. Pani Lovelis trafia do nas w złym stanie. Pana numer był ostatnio wybrany, więc zadzwoniłem. Może pan przyjechać? - słyszę w słuchawce i czuję szybkie bicie swojego serca.
-  Tak. Niebawem będę. - odpowiadam i rozłączam się.
Szybko wsiadam w samochód i jadę do szpitala. Cały czas martwię się o Nię.

Na miejscu uzyskuję niewiele informacji. Znaleźli ją na ulicy, prawdopodobnie wdała się z kim w szarpaninę. Jest aktualnie na porodówce, lekarze ratują życie jej i dziecka. Chodzę w koło zdenerwowany, ale w końcu nie mam już sił. Siadam na korytarzu i czekam. Niebawem przyjeżdża także mama Nii, pani Ana Lovelis z Reną, Casey'em i Mirandą. Rozmawiamy cicho, zastanawiając się jak do tego doszło.

Godziny mijają, a jak nie ma nowych wieści tak nie ma.
Zasypiam na szpitalnym krześle, gdy nagle do moich uszu dobiega głos lekarza.
- Państwo spokrewnieni z panią Lovelis? - pyta.
- Tak. To jej mama, jej siostra i jej przyjaciele. - wskazuje na nich. - Ja jestem jej byłym chłopakiem.
- Dobrze, tak więc stan Nii jest stabilny. Dziecko także jest zdrowe. Gratuluję, ma pan syna. - ściska mi dłoń. - Niech pan do niej idzie. Na pewno się ucieszy. - dodaje i znika za drzwiami.
Chwilę się waham, więc najpierw odwiedza ją mama z Reną. Ja w tym czasie wyskakuję do sklepu kupić jakiegoś miśka. Gdy wracam, w końcu decyduje się przekroczyć próg sali, gdzie leży moja ukochana.

✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩

40. (11)

Nia
Kolejny poranek jak zwykle. Siedzę w kuchni i jem śniadanie z Reną, gdy wpada Casey.
- Cześć dziewczyny! - wita się i przyłącza do nas. - Jak się masz Nia?
- Całkiem nieźle. Jak na 17 tydzień. - odpowiadam.
- Brennan cierpi bez Ciebie, wiesz? - zagaduje.
- Wiem, ale Cas... Nie mogę wrócić. - mówię i zagryzam wargę.
- Zastanów się. On szczerze Cię kocha. Tyle walczył o to uczucie, nie pozwól temu zgasnąć. - patrzy mi prosto w oczy.
- Okay. Ale nie mówmy już o tym, proszę. Lepiej pogadajmy o Tobie i Renie. - zmieniam temat.
Każde słowo, każde wspomnienie Benko mnie rani. Życie bez niego jest cholernie trudne.

Jeszcze tego wieczora piszę do chłopaka SMS-a, w którym przepraszam go za wczorajsze zachowanie. Jestem o niego cholernie zazdrosna. Perfekcyjnie zazdrosna. Boję się, że znajdzie sobie kogoś innego, a tego chyba bym nie zniosła. Od zawsze był mój, tylko mój.

Przez kolejne tygodnie, Brennan nie odzywa się. Nie odpisał nawet na tamtą wiadomość.
Wybieram się na spacer, gdy nagle spotkam jego, Tylera Benko. Stajemy twarzą w twarz.
- I co? Brennan już nigdy z Tobą nie będzie. - oznajmia.
- Co mu zrobiłeś? - pytam, czując narastającą złość.
- Nic. Po prostu... - przewraca oczami. - Trochę się pokłóciliśmy... I potem... Ah, nieważne.
- Zabiłeś go! Ty...! Ty...! - rzucam się na niego. - Ty sk******u! - wyzywam go.
Szarpiemy się w samym centrum miasta, ale nikt nie reaguje. W pewnym momencie chłopak popycha mnie za mocno. Upadam. Czuję straszny ból brzucha.
- Pomocy! - wołam, a mój głos jest coraz słabszy. Tyler ucieka, zostawiając mnie samą, zdaną na łaskę losu.
Wołam jeszcze chwilę, aż tracę wszystkie siły. Kładę się na boku, podkulając nogi, a moje oczy zamykają się.

✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩

czwartek, 6 lipca 2017

39. (10)

Brennan
Zgodnie z radą ojca daję Nii czas. Nie dzwonię, nie piszę. Pozwalam jej w ciszy się zastanowić, choć mijają kolejne tygodnie. Próby z The Heirs idą idealnie, niedługo krótka trasa koncertowa. Między mną a Tylerem dalej nie jest tak jak być powinno, ale nie narzekam. Widujemy się od czasu do czasu u rodziców na niedzielnym obiedzie. Nadal spotyka się z Mirandą.

- Brennan, gotowy? - pyta Brandon, gdy stoimy na backstage'u jednego z największych klubów w LA.
- Tak. - odpowiadam i wychodzimy na scenę.
Siadam za perkusją i rozglądam się za bliskimi. Nasi rodzice stoją w pierwszym rzędzie. Dalej dostrzegam Tylera z Mirandą, Renę z Casey'em i ją. Moją Nię Lovelis. Uśmiecham się do niej, choć nie wiem, czy to widzi.
Zaczynamy show. Alex tańczy z gitarą po całej scenie, Eian jednocześnie gra na basie i keyboardzie, Brandon i Savannah śpiewają. Uderzam w perkusję, co przypomina mi o tym jak porównywaliśmy to z Nią do bicia serca. Jestem szczęśliwy, choć na chwilę.

Po koncercie szybko wybiegam z klubu i zatrzymuję Nię. Chwytam ją za rękę, mocno do siebie przyciągając i wpijam się w jej usta. Lovelis po chwili odsuwa się ode mnie i otwiera usta z zamiarem powiedzenia czegoś.
- Nic nie mów. - szeptam i ponownie ją całuję. Czuję jak szybko bije moje serce. - Ta miłość nigdy nie umarła. - dodaję i przytulam ją jeszcze mocniej.
- Brennan, masz rację. Ale... Ja nie mogę. Nie chcę byś codziennie musiał patrzeć na mnie i dziecko i sobie o tym przypominać. - mówi.
- Wcale tak nie będzie. Kocham Cię Nia i jestem pewnien, że malucha pokocham jak własnego. Daj nam szansę. - patrzę jej głęboko w oczy.
- Nie mogę. Zbyt wiele nas dzieli. Przepraszam. - odwraca się i odchodzi.
Padam na kolana zrozpaczony i chowam twarz w dłonie. Nie powstrzymuję łez.
- Brennan? Stary, co jest? - Casey staje przede mną i wyciąga do mnie rękę.
Wstaję i patrzę na niego. Nie wiem co powiedzieć.
- Daj spokój Cas. Nia jest uparta. Nie chce do mnie wrócić... - mówię ze smutkiem.
- Dużo przeszła. Pogadam z nią, zobaczmy. - kładzie mi po przyjacielsku rękę na ramię.
- Dzięki. Mam tylko jedną prośbę. Powiadom mnie jak urodzi, okay? - proszę.
- Okay. Jedź już odpocząć. Show pewnie było męczące. - Moreta uśmiecha się do mnie i idzie do auta.
Wracam do siebie i od razu kładę się spać. Bycie perkusistą naprawdę jest trudne. Teraz nie dziwię się, że Nia i Hey Violet zrobiła siebie przerwę.

✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩