czwartek, 5 stycznia 2017

13.

«Brennan»
Przylatuję do Los Angeles i udaję się prosto do swojego nowego mieszkania. Apartament na dziesiątym piętrze z panoramą na całe miasto. Z kuchni za zachód, z łazienki na południe, z salonu na wschód i z sypialni na północ. Rozpakowuję się, rozstawiam swoją perkusję i idę na zakupy, by uzupełnić pustki w lodówce. W sklepie spotykam swojego nowego pracodawcę.
- Cześć Brandon! - krzyczę na odległość półki z warzywami.
Chłopak podnosi wzrok i odpowiada na powitanie.
- Dobrze, że już jesteś w LA. - mówi i staje obok mnie. Wybiera pomidory, pewnie dla siostry Savannah.
- Ja też się cieszę. Ostatnio dużo się w moim życiu działo. Mam nadzieję, że tutaj będę mógł zacząć od nowa. - wyznaję.
Brandon uśmiecha się serdecznie, a do mnie zaczynają docierać swoja Tylera na temat mojej orientacji. Hudson jest naprawdę przystojny. Koszule rozpięte ponad połowę lub luźne bluzki, skórzane kurtki, obcisłe czarne spodnie... Do tego ta karnacja, te czekoladowe oczy i czarne lokowane włosy.
- Bren, jutro będziemy robić próbę, o dziesiątej. Pasuje Ci? - jego głos przerywa ciszę.
- Oczywiście. - odpieram i ruszam ze swoim koszykiem dalej.
Jutrzejsza próba jest dobrą okazją, by lepiej go poznać. Trzeba tylko ją wykorzystać...

Późnym wieczorem kładę się spać. Ledwo zamykam oczy, a mój koszmar powraca.
Wpadam do domu brata w Santa Barbara i uderzam go z pięści w twarz.
- Gdzie jest Nia!? - krzyczę wściekły.
Zupełnie nie rozumiem czemu się o to pytam. Moja podświadomość delikatnie oddziela rzeczywistość od snu.
- Nie powiem Ci! - popycha mnie, ledwo trzymam się na nogach.
Zaczynamy się szarpanina. Raz za razem padają ciosy z mojej zaciśniętej dłoni w klatkę piersiową Tylera, a on wyrywa mi moje czarne włosy i kopie po kostkach.
Zaraz, ja mam teraz brązowe włosy...
- Ty sk*******ie! - wydzieram się i zadaję mu cios w krok.
Nie sądzę, że znałem takie słowo i, że go użyłem.
Brat również mnie wyzywa i kopie. Upadam bez sił na drewniany parkiet. Z mojego nosa cieknie krew. Jeszcze kilka kopnięć w klatkę piersiową, aż zaczynam się dusić.
Budzę się z krzykiem i próbuję złapać oddech. Serce wali mi jak szalone, brakuje mi powietrza. Powoli podnoszę się z łóżka i otwieram okno. Wdycham powietrze ustami, kilka razy pod rząd i gdy czuję się lepiej, idę do kuchni po szklankę zimnej wody. Szybko wypijam ciecz i wracam do łóżka. Kładę się na plecach, przykrywam cienką kołdrą i usiłuję zasnąć, lecz mój umysł odmawia posłuszeństwa. Wpatruję się więc w sufit i myślę co ten koszmar oznacza. Choć sam już nie wiem czy nie jest to jakaś sytuacja z przeszłości...

✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩

1 komentarz:

  1. Oh, ten Brennan - takie słowa...
    Coś sobie tam przypomina. Ale czy przypomni sobie Nię.
    Pozdrawiam serdecznie i czekam co dalej.

    OdpowiedzUsuń