✩Brennan✩
Udałem się na randkę z Brandonem. Byliśmy
w kawiarni, a później zabrał mnie na koncert Hey Violet.
Przy perkusji dostrzegam Nię. Gdy nasze
spojrzenia się spotykają, smutnieje i po ukończeniu utworu ucieka za kulisy.
Robi mi się żal. Cierpi przeze mnie. Czemu jestem takim kretynem i o wszystkim
jej mówię? Ona mnie kocha, nie powinna słyszeć o mojej randce z Brandonem.
Zespół zaczyna grać akustycznie, a Hudson
obejmuje mnie ramieniem. Przypomina mi się jak kiedyś ja obejmowałem tak
Lovelis, gdy z okazji moich urodzin poszła ze mną na koncert 5 Seconds Of
Summer. Strącam rękę chłopaka i podchodzę bliżej sceny.
Mijają dwa utwory i Nia wraca. Siada przy
perkusji i zupełnie na mnie nie patrzy. Okay, możemy udawać, że się nie znamy,
ale serca nie oszukamy.
Po koncercie odprowadzam Brandona do jego
domu i wracam do siebie. Dzwonię do Nii i czekam aż odbierze. Jeden sygnał,
drugi...
- Czego chcesz? - pyta złośliwie, choć
wiem, że w rzeczywistości płacze.
- Ni, ja chciałem tylko zapytać jak
poszedł koncert. - mówię delikatnie.
- Całkiem dobrze. Przecież Ty i ten twój
kochaś to wiecie, bo byliście. - nie zmienia tonu.
- Chodzi Ci o Brandona? To dopiero
pierwsza randka. Odpuść trochę. - mruczę lekko poirytowany.
Najpierw liczy, że ułożę sobie życie, a
później strzela fochy z zazdrości.
- Jak mam odpuścić Bren, skoro nadal Cię
kocham!? - wypala nagle, przerywając ciszę panującą na lini.
Nie wiem co odpowiedzieć. Słyszę szybkie
i mocne bicie swojego serca.
- Nie wiem Ni. - odpieram. - Powiedz
gdzie nocujesz, a przyjadę.
- W tym hotelu co kiedyś razem. -
odpowiada i kończy połączenie.
Ubieram buty, wychodzę z domu i ruszam
biegiem w kierunku hotelu, w którego nazwy nawet nie pamiętam. Dzięki Nia,
chyba zapomniałaś, że wiem tyle ile mi powiedziano lub sobie przypominałem.
Zmuszam swój umysł do myślenia. Przed
oczami zauważam duży biały budynek z napisem hotel, wokół las. Tak, już wiem
gdzie!
Przyspieszam i gdy wpadam do holu tej
budowli zatrzymuje mnie Casey.
- Czego tu szukasz? Chcesz kolejny raz ją
zranić? - pyta, a żadne słowo nie chce mi przejść przez gardło.
Odpycham go ręką i wpadam do pokoju 220.
Tego co zawsze...
✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩✩
To takie słodziutkie, że do niej pojechał!
OdpowiedzUsuńChociaż coś czuję, że to nie będzie wesołe spotkanie...
Pozdrawiam i czekam na next.